sobota, 10 kwietnia 2010

# 4 Lady GaGa "The Fame Monster"

 CD 1
Tej wokalistki nie trzeba chyba przedstawiać. Nie trzeba, ale warto. Oto Lady GaGa i dwupłytowy album "The Fame Monster". Na początek na celownik wezmę samo "The Fame". Płytę otwiera "Just Dance". Aż za dobrze ją znam. Właśnie przez tą piosenkę przez pewnien czas nie lubiłam GaGi. Nadal zresztą nie podoba mi sie ten numer. Tani bit dla 'krejzi' nastolatek  Dalej mamy "Love Game". Kiedyś było moją ulubioną piosenką GaGi. Mimo, że oddało miejsce innemu utworowi, nadal miło się słucha. Z numerem 3 mamy "Paparazzi". Ładnie i zgrabnie zaśpiewane i zagrane. Kolejna piosenka to "Poker Face" (mamamama). Świetny numer. Potem "I Like It Rough". Kolejny dobry numer. Z tych, co do tej pory przesłuchałam, jest to chyba najmniej elektroniczny (obok 'Paparazzi") utwór. Kolejną piosenką jest "Eh Eh (nothing else I can say) czy innymi słowy 'cherry cherry boom boom' ;P. Przyjemny dla ucha pop. Przechodzę do "Starstruck". Pierwszy zgrzyt. Zdecydowanie najgorszy jest refren - GaGa śpiewa jakby chciała a nie mogła. Dalej mamy "Beautiful Dirty Rich". Zwrotki brzmią naprawdę spoko, ale refren to porażka. 'Bang bang' i 'bang bang'. Czasem miałam ochotę ją 'bangnąć' w głowę. Jadę dalej - "The Fame". Jest to zdecydowanie jeden z najlepszych utworów na tej płycie. Kolejną piosenką jest "Money Honey". Słychać inspiracje muzyką techno. Dalej - "Boys Boys Boys". Jestem na "nie". Może gdyby nie było tego chórku to uratowałoby to piosenkę. Z numerem 12 jest "Paper Gangsta". Oj, groźny tytuł xD Zaczęło się spokojnie i prawie do końca tak dociągnęło. Troszkę w stylu r'n'b. Kolejną piosenką jest "Brown Eyes". Usłyszeć balladę w wykonaniu GaGi? Bezcenne ;P Jeden z lepszych utworów. Dalej - "Summerboy". Kilka pierwszych sekund brzmi obiecująco. Jednak nic z tego. Piosenka w sam raz na wakacyjną dyskotekę. Z numerem 15 mamy "Disco Heaven". Fajny początek, niezłe "rozwinięcie". Cudo w stylu GaGi. I ostatnia piosenka na "The Fame" - 'Retro Dance Freak". Miałam problem z określeniem kto to śpiewa. Tak mocno jej głos zmixowali. Ale ogólnie ciekawa piosenka z elementami r'n'b. GaGa nagrała całkiem niezłą płytę. Synth-pop, electro-pop i elementy r'n'b. Inspirowała się latami 70 i 80. Użyła syntezatora by nadać piosenkom nowoczesny styl. Cała płyta idealnie nadaje się na imprezę. Jednak szybko się nudzi. 
 Najlepsze: Poker Face, The Fame, Brown Eyes, Disco Heaven 
 Najgorsze: Just Dance, Starstruck, Boys Boys Boys, Beautiful Dirty Rich

CD 2
 Pora na potwora xD A konkretniej na drugą płytę - "The Fame Monster". Otwiera ją piosenka "Bad Romance". Rewelacja. Najbardziej zapadły mi w pamięć słowa "Rah-rah-ah-ah-ah-ah, Roma-Roma-ma, Gaa Ga oh la la, Want your Bad Romance". Dalej mamy "Alejandro". Początek jest spokojny, ale reszta w sam raz nadaje się na party. Z numerem 3 jest 'Monster".  Bardzo energetyczny kawałek. Nie jest może tak genialny jak "Bad Romance", ale miło się słucha. Dalej mamy "Speechless". GaGa wielokrotnie powtarzała, że tę piosenkę dedykuje swojemu ojcu. Sądząc po słowach zawartych w utworze, mam ku temu wątpliwości. Następną piosenką jest "Dance in The Dark". Nie myślałam, że jakaś inna piosenka spodoba mi się na "The Fame Monster" bardziej od "Bad Romance". A jednak. "Dance in the Dark" jest świetne! Włączam "Telephone". Od początku zainteresowała mnie ta piosenka. Przyjemny dla ucha pop z (niestety) nielicznymi fragmentami kiedy śpiewa Beyonce. Mogli by dać jej większe partie wokalne. Poza tym zaproszenie Beyonce do tej piosenki było strzałem w dziesiątkę. Następnym utworem jest "So Happy I Could Die". Mam wrażenie, że jest to coś pomiędzy balladą a piosenką do tańca. Na to pierwsze za szybkie, na drugie za wolne. Ostatnim kawałkiem jest "Teeth". Zawiera elementy muzyki gospel. Niestety, to jedna z najgorszych utworów na "Monsterze". Płyta bardzo różni się od samego "The Fame". Mniej tu elektrycznych brzmień. GaGa inspirowała się muzyka gotycką. Dobrym pomysłem było umieszczenie ich na oddzielnym krążku, bo zupełnie nie pasowały do poprzedniej płyty. Lady GaGa wszystkie 8 piosenek napisała sama. Ale cały czas się ma wrażenie, że słucha się tego samego.
Najlepsze: Bad Romance, Dance in the Dark 
Najgorsze: Teeth, So happy I could die, Speechless

7 komentarzy:

  1. Ja też bardzo lubię "Bad Romance" i Lady GaGę, ma świetny głos i potrafi się wybić, odznaczyć. Świetna recenzja, bardzo miło się ją czytało :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, bardzo podoba mi się piosenka Bad Romance. Dziękuję za komentarz na moim blogu. Spodobał mi twój blog. Dodaje cię do linków. Pozdrawiam gorąco. anho.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawiązując do twojego komentarza na moim blogu. Nie ustawiałem, to jest automatyczne. Poprostu dodałem zdjęcie do posta. U ciebie tak nie jest może dlatego, że masz ich za dużo w jednym wpisie. Spróbuj dodać nowy wpis, ale tym razem z jednym zdjęciem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dla mnie ten album, tej pani chyba nigdy nie lubiłem :)

    Na moim blogu, o tutaj: http://polandtop20.blogspot.com/p/wakacyjny-hit-xxi-wieku.html jeszcze do wtorkowego południa głosowanie na Wakacyjny Hit 2005 Roku, a już jutro wieczorem rok 2006. Zapraszam i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Panią Gagę bardzo lubię i szanuje, i czekam aż uzbiera się trochę pieniążków by kupić ARTPOP :)
    bardzo dobra recenzja :)
    mlwdragon.blogspot.com
    historiaadam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Lady Gagę szanuję, gdyż stara się być oryginalna (choć często robi to na dziwne sposoby), jednak już od dawna jej nie słucham. Kiedyś ją uwielbiałam, ale potem te skandale zaczęły mnie nudzić, a jej muzyka stanowczo mi się przejadła. ,,Bad Romance'' aż tak mi się nie podobało jak np. ,,Love Game''. Kompletną porażką była dla mnie piosenka ,,Judas''- znaczy od strony muzycznej nawet niezłe, choć szybko się nudziło, ale cała reszta to jakaś masakra.
    Zapraszam do siebie, a co powiesz na wzajemne informowanie się o notkach?
    music-the-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze, dobra nazwa, świetny pomysł na bloga.. i znowu opuszczony :/

    OdpowiedzUsuń